dzwięki dotąd tak okropnie przeszkadzające mi egzystować, muzyka której nienawidziłam, jest muzyką, która pomaga mi...trwać. jutro pogrzeb,ja już teraz nie wiem co ze sobą zrobić..mam ochotę krzyczeć, płakać, mam ochotę...chyba właśnie na nic nie mam ochoty...siedzę ciągle przed komputerem,patrząc się na litery,składające się w zdania, w zdania które znam tak dobrze...a jednak czytam znów, by się cieszyć, a może płakać..płakać za tym co było, i prawdopodobnie nigdy nie wróci...
zaczynam się denerwować, co będzie jutro...czy dam radę, bo jutro muszę dać radę, muszę trwać, i nie dać się..nie mogę pozwolić,by łzy zaczęły powoli osuwać się po policzku...muszę wytrzymać wszystkie słowa, wszystkie łzy ludzi mnie otaczających...jutro to ja będę musiała mocno trzymać za rękę, by było lżej mojej mamie...ale kto będzie mnie trzymał za rękę?
chciałabym się do niego przytulić, tak jak przytulałam się kiedyś...tak jak mogłam się wtulić w jego ramiona na pogrzebie szuwara, tak jak mogłam zawsze...a potem zniszczyłam to..teraz już nie mam prawa...czuję że nie mam żadnego prawa, a straszliwie chcę...kolejna butelka...już prawie pusta...albo jeszcze trochę pełna...martini pite w kubku...zawsze w kubku...i najlepsze...
ręce zaczynają mi się trząść...zaczynam się denerwować coraz bardziej..i nawet w necie nikogo nie ma...tą notkę mogę pisać jeszcze długo, bo nic innego nie potrafię robić...nie mogę skupić się nad lekturką mojego kochanego wiedźmina...drugi tom sagi...świetny,tak jak wszystkie pozostałe...ale nie mogę...kiedyś potrafiłam jeden tom w noc przeczytać, teraz nie potrafię jedej strony..nie mogę się skupić...
zimno mi.
i nie wiem co będzie dalej...
i w kółko słucham metallicy,a to zły omen...przecież ja ich nigdy nie słuchałam....a teraz cały czas, ta sama piosenka...potrzebuję kogoś...i znów nie ma nikogo przy mnie...znów moja wina? pewnie tak...cóż może zasłużyłam..ale przecież każdy popełnia błędy.